środa, 12 lipca 2017

ZNIKNĘŁAM.




Zniknęłam. Zniknęłam z oczu tych co tak wiele dla mnie znaczą. Zniknęłam ze świata tych co byli na co dzień. Zniknęłam ze swojego dotychczasowego życia. Jedna chwila sprawiła, że wszyscy rozeszli się, każdy w swoją stronę. Życie rzuciło nas w różne miejsca, w różne towarzystwo. Zmiany naszły nieoczekiwanie. Jedni się wybili, jedni upadli. Jestem w kręgu tych upadłych. Jeno wydarzenie przekreśliło wszystkie moje marzenia. Musiałam nauczyć się żyć w sposób w który nigdy nie chciałam. Wstyd i inne złe emocje przekreśliły moje ambicje i całą radość. Bałam się powiedzieć światu co czuję i nadal się boję. Każda kolejna porażka sprawia, że muszę nauczyć się żyć myślą, że jednak jestem słaba. Nadal nie osiągnęłam tego czego tak bardzo pragnę. Nadal nie chcę wydostać się z tego labiryntu. Błądzę trzymając Jego rękę. Z Nim jest mi łatwiej walczyć. Nie poddam się, chociaż się boję. Marnuję czas. Mimo to mam poczucie, że dobrze wykorzystuję najlepsze lata mojego życia. Na naukę mam czas. Teraz jest czas szaleństwa. Żyję nie pytając nikogo o pozwolenie. Później są pretensje ale ja czuję się świetnie robiąc to co sprawia mi radość. Zniknęłam lecz powrócę. Powrócę gdy będę kimś innym. Kimś silnym i  niezależnym.




Na bloga powracam już dziś. Powracam z dawką dobroci i przyjaźni. Czekałam tak długo lecz czuję, że nadszedł najwyższy czas aby sprawdzić czy moja "fantastyczna" dusza nie umarła. 




W dobie YouTube blogi pisane zeszły na dalszy plan lecz ja zawsze będę incognito. Zawsze będę Hermą. Hermą, która nie pokazuje twarzy lecz duszę. 




poniedziałek, 19 września 2016

ZACZĄĆ & SKOŃCZYĆ

Wszyscy mówią, że najtrudniej jest zacząć. Nic bardziej mylnego. Najtrudniej jest skończyć. Najtrudniej jest rozstać się z czymś do czego się przyzwyczailiśmy albo do czegoś co sprawia nam przyjemność. A Ty jak sądzisz?




Uwielbiam wkraczać w czyjeś życie zrobić zamęt i uciec. Nie potrafię skupić się na kimś i trwać przy nim cały czas. Chociaż jest jeden taki wyjątek, ale to teraz mało ważne. Wiem, że to okropne i źle o mnie świadczy, ale... no właśnie, zawsze jest jakieś ale, a może go nie ma i po prostu jestem zła. Nie potrafię być obiektywna w ocenie własnej siebie. Wracając o tematu, nie potrafię się zmienić, nie potrafię tego zakończyć. Nawet jeśli bardzo chcę. Są momenty kiedy myślę, że w końcu jestem normalna aż nagle zaczyna do mnie docierać, że g*wno prawda. Krzywdzę ludzi i jednocześnie siebie. Jestem już tak zniszczona, że w ogóle inni mnie nie obchodzą...


Chwila to nie miało tak być. 





Właśnie zaprezentowałam światu najgorszą ze swoich twarzy. Oczywiście plan miał być inny no ale cóż. Tak o to zachowuje się Herma kiedy ma doła. Jeszcze głębiej się zakopuję...Never mind. Od samego rana mam jakieś dziwne poczucie humoru. 





Moim zdaniem najtrudniej jest zakończyć związki oparte właśnie na przyzwyczajeniu. Ludzie tak się ze sobą zżyli, że nie mogą bez siebie żyć w dosłownym znaczeniu tych słów. Boją się samotności, która wyszłaby im na lepsze. Trwają więc przy sobie bez żadnych głębszych uczuć. Co jest okropnie toksyczne. Jedno zabiera drugiemu pojęcie o prawdziwej miłości. Takiej, kiedy jedno ciągnie drugiego ku górze. A tutaj razem są w dole i nie potrafią się rozstać. Właśnie dlatego najtrudniej jest skończyć.




Jak jesz czekoladę to jesz, jesz i jesz aż zjesz całą. Nie potrafisz skończyć wcześniej, zatrzymać się na dwóch, trzech kawałkach. Tak samo jest ze słonymi paluszkami, jemy i jemy, aż będzie pusta torebka. Niełatwo zatrzymać się wcześniej. Najtrudniej jest się powstrzymać i zakończyć pragnienie.


Ciężko skończyć leniuchowanie i wziąć się za jakąś robotę. Bo gdy nic nie robimy jest nam przyjemnie. Tak samo jest z dragami, alkoholem czy papierosami. Ludzie to popiep**eni hedoniści. 




Reasumując, właśnie obaliłam mit. Zacząć jest łatwo, wystarczy delikatna pokusa i wszystko leci jak z górki, lecz co z tego jak nie wiemy kiedy wyhamować. Codziennie towarzyszą nam niekończące się sprawy, które trzeba zakończyć abyśmy nie zniszczyli sobie doszczętnie życia.